Skrzypce
Jednym z najważniejszych elementów tej kultury są właśnie tradycje muzyczne. Tutaj jednak w miejsce Biskupizny jako regionu historycznego, trzeba wprowadzić Biskupiznę w szerszym, etnograficznym kontekście. Nie było bowiem tak, że całość omawianych tradycji zamykała się w obszarze dwunastu wsi, sięgały zdecydowanie dalej. Na tyle, że etnografowie piszą o Biskupiźnie jako o regionie złożonych z kilkudziesięciu wsi. Słynny dudziarz Maleszka z Domachowa pojawia się nawet na zdjęciach weselnych spod Osiecznej. Sam Maleszka zresztą przyprowadził się do Domachowa, ale z Biskupizny nie pochodził, wywodził się bowiem z jednej wiosek pod Pępowem, a dziś uznawany jest za największy autorytet i wręcz legendę dudziarstwa biskupiańskiego. Jak widać w kontekście muzycznym absolutnie nie można traktować Biskupizny jako zamkniętej enklawy.
Można zresztą wymienić wielu „biskupiańskich” muzyków, którzy z Biskupizny wcale nie byli. Prócz Maleszki z Siedlca pochodził Jan Twardowski, później zamieszkały w Karcu. Dalej Józef Wojterek z Ciołkowa, który wraz z Kabałą grał dla zespołu biskupiańskiego z Krobi w latach 70-tych. Z Chwałkowa Antoni Łakomy i skrzypek Marcin Pakosz, który grywał zarówno z dudziarzami z Biskupizny jak i z rawickiego (np. z Dubickim). Wreszcie cała grupa muzyków z mikroregionu zamieszkanego przez tzw. zabłocian, którzy często sami uważali się za Biskupian, ale przez właściwych Biskupian niekoniecznie. Tutaj mamy przed wojną Andrzeja Łuczaka z Teodozewa, a po wojnie Franciszka Pecolta i Walentego Sarbinowskiego.
Charakterystyczne cechy dla muzyki na Biskupiźnie to przede wszystkim szybsze niż w innych stronach tempo gry i stąd też szybsze tańce. Dudy tutaj budowano mniejsze, strojone najwyżej w całej Wielkopolsce, zaś technika gry często charakteryzowała się, jak nazwała Sobieska, „wypukiwaniem” dźwięków tzn. graniem krótszych dźwięków i kładzeniem nacisku na wyraźne wybrzmiewanie dźwięku zamkniętej przebierki pomiędzy poszczególnymi nutkami. Nadaje to melodiom ostrzejsze, bardziej energiczne brzmienie. Nawet charakterystyczna dla Maleszki konstrukcja dud, a konkretniej przedniej czary głosowej z rogu, a nie z drewna, miała właśnie sprzyjać temu, że „z rogu lepij puko”. Przykładem dud zbudowanych przez Maleszkę są moje.
Antoni Maleszka, jak już było wspominane, był zdecydowanie najlepszym dudziarzem w swoich czasach w całej okolicy i do dziś pozostaje wzorem dla kolejnych pokoleń. Był też budowniczym dud, jedynym znanym z nazwiska w okolicy. Sobieska podaje, że zaopatrywał w dudy cały powiat gostyński i rawicki sięgając nawet krotoszyńskiego. Jest on jednocześnie jednym z najstarszych znanych dudziarzy na Biskupiźnie w ogóle (ur. 1872) obok Tomasza Hellmana również z Domachowa (ur. 1861). Zmarł w 1949, a za swoje dokonania dwa lata wcześniej nagrodzono go złotym medalem ministra kultury. Do dziś często tytułuje się go wirtuozem dud wielkopolskich. Ponad pokolenie młodszy był Józef Chudy z Bukownicy, kolejna legenda i ideał dudziarstwa na Biskupiźnie. Warto posłuchać i porównać stylu gry obydwu muzyków.
Spośród skrzypków do najwybitniejszych z pewnością zaliczyć należy Józefa Kabałę z Sułkowic, a ze starszego, przedwojennego pokolenia, Franciszka Łagódkę i Antoniego Bzdęgę z Domachowa. Muzykowano również na różnego rodzaju harmoniach, bandoniach i innych tego typu wynalazkach. Jak wspomina jeszcze do dziś harmonista Kazimierz Nowak z Posadowa dawniej muzyk mieszkał niemal w co drugim domu i jeśli tylko pozwalała pogoda codziennie na mostkach (charakterystyczną cechą wsi Posadowo są dwa rowy biegnące wzdłuż ulicy, przez co wjazdy do każdego gospodarstwa są mostami) urządzano potańcówki. Wielu dudziarzy było równocześnie harmonistami, np. wspomniany Józef Chudy czy Walenty Nowak z Posadowa. Nierzadkie wcale bywały składy trzyosobowe – dudy, skrzypce i harmonia. Taka kapela z Biskupizny wystąpiła nawet przed wojną w poznańskim radio (byli to Antoni Maleszka, Antoni Bzdęga i Ignacy Kabała).
Na weselach, dożynkach, katarzynkach i innych zabawach dawniej zdecydowanie dominował jednak skład dwuosobowy – dudziarz i skrzypek. Bogatsi pozwalali sobie czasem na wynajmowanie większej ilości dudziarzy, nigdy jednak nie grali oni równocześnie, co najwyżej na zmiany.
Przebieg tańców czy to na weselach czy innych potańcówkach przebiegał zawsze według ściśle ustalonego porządku. Rozpoczynała zazwyczaj kawalerka śpiewając wiwata, tą melodię podejmowała kapela i pary ruszały do tańca. Z racji na niewielkie izby, w których zazwyczaj tańczono nigdy nie zdarzało się by wszystkie pary wirowały równocześnie. Również tutaj kolejność była ściśle określona. Kolejnym tańcem był przodek, w którym tańczyła jedna para, zaś kawalerka służyła jej przytupując, klaskając lub wymachując chustkami przy batach (jeśli było to wesele). Interesującym faktem jest to, że na Biskupiźnie przodek to nie tylko nazwa tańca, ale też konkretna odmiana melodii. Chociaż muzycznie nie różni się niczym od równego, to jednak dla Biskupian słyszalne jest, która melodia jest przodkiem, a która równym. Przodek kończony jest przez tańczącego partnera, który podnosząc rękę zatrzymuję kapelę i rozpoczyna śpiewać przyśpiewkę do równego, czyli biskupiańskiego oberka. Po dwóch równych (w lewo i w prawo), zazwyczaj gra się sibra, taniec, który pojawił się na Biskupiźnie w latach 20-tych XX w.
Podejmując jeszcze temat wesela warto wspomnieć o relacji kapeli dudziarskiej z kościołem. Otóż dawniej, przed II Wojną Światową kapela nie miała wstępu do kościoła. Gdy wesele z domu weselnego zajeżdżało do ślubu to konie razem z kapelą odprowadzano do pobliskiej karczmy. Wiązało się to z tym, że dudy będąc instrumentem związanym ściśle z tańcem i zabawą kojarzone były tym samym z grzechem. Po wojnie zaczęto wprowadzać dudy do kościoła przy różnych okazjach, stały się bowiem instrumentem już rzadziej spotykanym i pełniącym rolę reprezentacyjną. Dziś na Biskupiźnie dudy w kościele grają przede wszystkim przy okazji dożynek oraz odpustów.
Nieprzerwanie każdego roku organizowane są katarzynki, czyli ostatnia zabawa przed adwentem urządzana przez dziewczęta oraz podkoziołek, czyli ostatnia zabawa przed wielkim postem. W żadnej z tych imprez, z wyjątkiem wesel gdzie ogrywały niektóre elementy rytualne związane głównie z oczepinami, dudy nie odgrywały roli obrzędowej, pełniły funkcję niemal wyłącznie zabawową – grały do tańca. Pomimo to dawniej często przypisywano temu instrumentowi role wręcz magiczne. Często pojawiają się historie o tym jak to dudy same grały wisząc na ścianie, czy też powieszone na gałęzi, kiedy dudziarz wracając z wesela przez las musiał przystanąć za potrzebą. Dudziarze zaś mieli mieć umiejętność zaklinania sobie nawzajem instrumentów, tak żeby grać nie mogły. Faktycznie często takie zaklinanie odbywało się z pomocą jakiegoś gwoździa czy innego ostrego przyrządu, którym po kryjomu traktowano spuszczone z oka dudy konkurenta.
Oprócz muzyki tanecznej w repertuarze biskupiańskich znajduje się duża grupa melodii tzw. podróżnych. Na Biskupiźnie w zwyczaju były wieczorne wędrówki kawalerki po wsi, która głośno śpiewając próbowała przypodobać się dziewczętom. Na takie okazje śpiewano właśnie podróżne – długie, wielozwrotkowe utwory o wolniejszym tempie. Dobra umiejętność śpiewu oraz tańca były najbardziej pożądanymi cechami świadczącymi o atrakcyjności danych kawalerów. Opinia złego tancerza mogła czasami spowodować nie zaproszenie go na wesele.
Dawniej śpiewali wszyscy, ale na zabawach śpiew był domeną zdecydowanie mężczyzn. Obecnie z męskim śpiewem na Biskupiźnie jest znacznie gorzej, zwłaszcza
w młodszym pokoleniu. Instrumentalistów z młodszego pokolenia jest obecnie kilkunastu lepiej bądź gorzej grających. Ze starszego pokolenia żyje Stanisław Kubiak, który jednak sprzedał dudy i nie gra. Na harmonii grywa jeszcze Kazimierz Nowak, który kiedyś grywał również nieco na dudach, ale od dawna nie ma instrumentu. Kontynuacją tradycji muzycznych na Biskupiźnie zajmuje się przede wszystkim Biskupiański Zespół Folklorystyczny z Domachowa i Okolic skupiający śpiewaków, tancerzy i instrumentalistów. Ponadto edukacja dzieci i młodzieży prowadzona jest przez młodzieżowe i dziecięce zespoły taneczne oraz przez kapelę dudziarską działającą przy GCKiR w Krobi.